Malbork… czyli o powrotach do domu słów kilka
Hej!
Okres wakacyjny w pełni, a to oznacza, że niemal każdy z nas bierze sobie chwilę wolnego i gdzieś wyrusza. Może to być wycieczka za granicę, ale również przyjemny wypad na terenie naszego kraju. A jako, że w Polsce łatwo jest się nam poruszać, właściwie wszędzie jest blisko, to może warto również w trasie coś odwiedzić? Zwłaszcza, jeśli do przejechania mamy cały kraj i wiemy, że prędko w niektóre okolice nie wrócimy.
Uwielbiam zwiedzać atrakcje w Polsce. Wiele słuszności jest w powiedzeniu „cudze chwalicie, swojego nie znacie”. Mimo, że miałam okazję oglądać miejsca na „drugim końcu świata”, to zawsze z przyjemnością wracam i odkrywam mój piękny kraj na nowo. Dlatego jeśli tylko mam możliwość staram się przy każdej okazji chociaż o coś zahaczyć. Czasem to nie wystarczy, ale jeśli dane miejsce bardzo mnie zainteresuje to już wiem, że z wielką chęcią wrócę po więcej. Tak było też tym razem.
Weekend spędzliśmy ze znajomymi nad morzem. Na codzień mieszkam we Wrocławiu, więc mam do pokonania jakieś 500km i multum atrakcji po drodze, co do których nie muszę za bardzo nadkładać drogi. Jako, że tak sobie podróż rozplanowałam, iż mogłam nocować na kujawach u cioci, to wiedziałam, że mogę nieco czasu poświęcić na zwiedzanie. I tak też właśnie trafiłam do Malborka.
Malbork
Nigdy do tej pory w Malborku nie byłam, ale odkąd tylko o nim usłyszałam to chciałam odwiedzić. Wiedziałam, że jest duży, ale mimo wszystko nie spodziewałam się, że aż tak. I chociaż planowałam podczas tego powrotu znad morza zwiedzić jeszcze zamek Sztum niedaleko, to nie starczyło mi czasu na sam Malbork a do cioci zajechałam później niż zakładałam (co jest też winą częstych mniejszych przystanków po drodze, ale o tym później). Nie wiem jak długie jest zwiedzanie zamku w środku, ponieważ doba jest za krótka, jak również przeraziła mnie cena (40zł za osobę), ale samo obejście obiektu dookoła zajęło mi dobrą godzinę. Być może trafiłam akurat na jakiś lepszy dzień – pełno było zewnętrznych atrakcji, dzięki czemu zobaczyłam nie tylko kupę cegieł, ale również dowiedziałam się czegoś dodatkowego.
Pierwszą z takich atrakcji na jakie trafiłam to pokaz jak działają średniowieczne machiny wojenne, w tym przypadku: trebusz, onager i balista. Nie wiem jak wielu z Was lubi sobie grać w gierki typu Ages of Empires, albo oglądać historyczne filmy, gdzie można sobie mniej więcej zobaczyć te machiny w użyciu, ale one są niczym w porównaniu do pokazu na żywo. Rozmiar tych machin, ile osób musi się napracować by wystrzeliły, no i to niesamowite tło, jakim niewątpliwie jest zamek w Malborku sprawiają, że żadne wirtualne prezentacje nie zastąpią osobistego obejrzenia.
Inną z atrakcji były pokazy lotów drapieżnych ptaków. Oczywiście można się było zgłosić na ochotnika i przy odrobinie szczęścia „poskromić” jednego z nich. 😉
Kolejną jeszcze, może na pierwszy rzut oka mniej intensywną, ale na pewno nie mniej ciekawą atrakcją był „średniowieczny pokaz mody”.
Poza tym było pełno dodatkowych rzeczy takich jak kramy z różnościami (w większości tandeta a nawet jakieś zupełnie nie pasujące do miejsca plastikowe badziewia, ale zdarzały się ciekawsze sklepiki), stylizowane miejscówki, przejazdy konnych strażników itd. W sumie gdyby nie ten tłok i niektóre tandety sprzedawane w kramach to można by się poczuć jak w średniowieczu. Bardzo mi się takie podejście podoba i mimo, że cena za wejście do zamku spora, to na pewno tam wrócę gdzieś w okolicy jesieni/zimy, gdy będzie mniej ludzi.
Jeszcze pare fotek zamku:
A po zwiedzaniu (albo przed), można z tego co widziałam wynająć sobie kajak i podziwiać budowlę z poziomu rzeki:
EDIT: Dostałam od znajomego informację, że akurat gdy wpadliśmy do Malborka odbywała się tam coroczna impreza historyczna „Oblężenie Malborka”. Z tej okazji były tam te wszystkie atrakcje. Cały harmonogram można zobaczyć tutaj. Polecam w takim razie wybrać się na to wydarzenie w kolejnych edycjach.
Myślę, że to tym bardziej potwierdza to co piszę, że warto po drodze zajeżdżać do okolicznych atrakcji, bo kto wie, może trafimy na jakąś fajną imprezę? 🙂
Krótkie przystanki po drodze
Po zwiedzaniu zewnętrznej części zamku w Malborku nie miałam już tak dużo czasu jak początkowo sądziłam, ale i tak postanowiłam chociaż na chwilę zatrzymać się w kilku miejscach. Większość z nich to zwykłe wzgórza z ciekawym widokiem albo np. wieża ciśnień w Kisielicach. Nie są to może jakieś cudowne wyjątki natury/architektury, ale zawsze to milej zrobić sobie krótką przerwę w ciekawszym miejscu niż na losowym parkingu w lesie, chociaż i one potrafią być ciekawe. Za to jedno miejsce znalazłam ciekawe, a mianowicie miejsce spoczynku Friedricha Lange. Był on lekarzem na przełomie XIX i XX wieku, którego bardzo cenili sobie okoliczni mieszkańcy. Za życia sfinansował budowę szpitala i domu dla osób niepełnosprawnych, założył też bibliotekę. Zainteresowanych odsyłam po więcej informacji na np. Wikipedię. Dlaczego to takie nietypowe? Otóż ten grób znajduje się przy bardzo niepozornej drodze w małym zagajniku jakieś 100 metrów od drogi krajowej. Właściwie myślę, że mało kto przypadkiem tam trafia. Ja też oczywiście nie trafiłam tam zupełnie przypadkiem, chociaż początkowo nie planowałam się tam zatrzymywać. 🙂
Następnego dnia, gdy kontynuowaliśmy podróż do Wrocławia też robiliśmy sobie takie małe przystanki, dzięki czemu miałam okazję zobaczyć to piękne Sanktuarium:
Jak widać czasem może warto sobie sprawdzić czy czegoś ciekawego nie będziemy mijać po drodze do domu, a jeśli tak, to trzeba odpowiednio zaplanować podróż. Chociaż takie zwiedzanie może być dość powierzchowne, to nie oszukujmy się, do większości z tych miejsc nigdy byśmy nie zajechali, a dzięki temu mamy okazję je poznać. Jeśli wydadzą nam się bardzo ciekawe nic nie stoi na przeszkodzie, by do nich wrócić kiedyś na dłużej.
Odkrywajmy naszą piękną Polskę, bo ma dla nas wiele do zaoferowania!
Pozdrawiam,
~Marta Frasunkiewicz