Europa,  Na Weekend,  Pałace,  Polska

Lubiąż – upadłe piękno

W weekend 18-19 maja 2019 roku w pocysterskim zespole pałacowym w Lubiążu odbyła się impreza „Poznaj Lubiąża tajemnice, od strychu po piwnice„. Dzięki temu możliwe było zwiedzanie zamkniętych na co dzień obszarów budowli.

Dowiedziałam się o tym na dwa dni przed, także wyjazd był mocno spontaniczny. Nawet nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. Dlatego po przyjechaniu na miejsce trochę zdziwiło mnie, że ten obiekt to w dużej mierze… ruina. Dosłownie. Prawie wszystko się sypie, wiele korytarzy jest zamkniętych, wszędzie leży gruz. Tylko kilka miejsc jest odrestaurowanych.

Czy warto zwiedzić? Dla mnie – zawsze. Ale najlepiej przekonać się samemu.

Do wyboru były trzy trasy: główna, piwnice i strych. Kupiliśmy bilety na wszystkie trzy. Całość zajęła nam 3,5 godziny.

Cały zespół składa się z kilku części: pałacowej, klasztornej, kościoła i kilku budynków wokół, dlatego aby łatwiej Ci było zrozumieć o czym piszę, możesz wejść na stronę Fundacji Lubiąż, w której znajdziesz mapkę (kliknij na nią, to się powiększy).

Spis Treści

 Trasa główna
   Sala Książęca
   Refektarz Letni
   Kościół Najświętszej Marii Panny
 Piwnice
 Strych
 Tereny przyklasztorne
 Historia
 Podsumowanie

Piękne sale i korytarze w ruinie

Zacznę od trasy głównej, która obejmowała Sale Książęcą, pomniejsze salki i korytarze, Bibliotekę, Refektarz Letni i Kościół z Kaplicą Książęcą.

Sala Książęca

Zwiedzanie zaczęliśmy dobrze, czyli od Sali Książęcej – jednego z niewielu odrestaurowanych miejsc. I rzeczywiście robi wrażenie. Wyobrażam sobie, że kiedyś cały budynek był taki piękny. Wiadomo, że korytarze nie były pewnie tak bogate jak sale, ale mimo wszystko.

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Sala Książęca
Sala Książęca
Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Sala Książęca

Ale, ale, bo za bardzo się rozpędziłam. Wracając do Sali Książęcej. Jest piorunująca od podłogi od sufit. Posadzka lśni i zachęca do tańca. Do tego kolorowe ściany, piękne rzeźby. No i ten sufit, wymalowany jak sklepienia w kościołach.

Zakręcona w Podróży - Klasztor Cysterski w Lubiążu - Sala Książęca
Sufit – nie jest taki krzywy, po prostu nie do końca udało mi się poskładać panoramę 🙂

Oglądając malowidło na suficie, warto przyglądać się szczegółom. Na przykład w jednym miejscu część obrazu przekształca się w rzeźbę. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej coś takiego widziałam, ale wygląda super.

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Sala Książęca

Sala Książęca znajduje się w części pałacu Opata, a każdy element w środku ma jakieś znaczenie. Na przykład rzeźby w dużej mierze przedstawiają członków rodu Augsburgów.

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Sala Książęca

Ciekawostką jest, że w latach 50-tych w tej sali trzymano zboże. Tak właśnie ludzie dbają o zabytki. 🙁

Refektarz Letni

No dobrze. Idziemy do kolejnej odrestaurowanej sali. Po drodze mijamy zrujnowane korytarze i mniejsze salki. Wszystko wygląda podobnie – jest zamalowane na biało, smutne i zniszczone.

Niestety Niemcy zamalowali wszystko. Korytarze, sale. Kiedyś nie były takie surowe, miały piękne zdobienia. Teraz tylko w dwóch salach ostały się oryginalne malowidła. Legenda głosi, że prawdopodobnie nie zostały zamalowane, bo Niemcy obawiali się klątwy.

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu
Oryginalne malowidła na suficie, które przetrwały do dziś
Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu
Niestety większość sal wygląda tak albo gorzej
Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu
A korytarzy tak

Zanim doszliśmy do drugiej odnowionej sali, zajrzeliśmy jeszcze do biblioteki. Zrobiłam kilka zdjęć, ale nie wyglądają zbyt ciekawie, bo obecnie to pomieszczenie jest w remoncie i po prostu całość zajmuje rusztowanie. Liczę na to, że doczekam czasów, aż biblioteka będzie odnowiona, bo z tego co wiem to ona jest w takim stanie już wiele lat.

Przechodząc w końcu do drugiej odrestaurowanej sali. Jest nią Refektarz Letni. Nie wiem co tak naprawdę oznacza ta nazwa, ale brzmi prawie jak „reflektarz”, a to już kojarzy się z refleksami, jakie powstają na podłodze:

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Refektarz Letni

Ok, sprawdziłam u wujka Google i cioci Wikipedii – Refektarz to duże pomieszczenie służące za jadalnię w budynkach klasztornych. Przyznaję bez bicia, że nie usłyszałam jak nasz Pan przewodnik o tym mówił (bo zakładam, że tak było :D).

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Refektarz Letni

Kościół Najświętszej Marii Panny

Ostatnim punktem trasy głównej był kościół ulokowany bezpośrednio w jednym ze skrzydeł klasztoru. Został prawie całkowicie splądrowany (nie udało się ukraść tylko jednej ramy do obrazu, ponieważ jest za duża!), także cała nawa świeci pustkami. To, co zostawili Niemcy, zabrali Rosjanie (nawet rozkopywali groby), więc nie zostało właściwie nic.

Dobra wiadomość jest taka, że ukradzione obrazy nie zostały wywiezione z kraju i po różnych przebojach trafiły w większości do Warszawy.

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Kościół

Na szczęście dzięki zdjęciom, możemy zobaczyć jak kiedyś wyglądało to miejsce.

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Kościół
Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Kościół
Rama, której nie udało się ukraść

Odrestaurowano częściowo jedną z kaplic, a mianowicie Kaplicę Książęcą. Sufit jest tak piękny, że można na niego patrzeć godzinami.

Zakręcona w Podróży - Klasztor w Lubiążu - Kościół

Na zwiedzaniu Kaplicy trasa główna się skończyła. Po krótkiej przerwie poszliśmy na zwiedzanie piwnic.

Tajemnice ukryte pod ziemią

Drugą trasą było przejście się podziemiami. Byłam bardzo ciekawa tego punktu.

Panował tu już zupełnie inny nastrój. W półmroku słuchaliśmy o tajemnicach skrywanych przez podziemne korytarze.

Spacer był zdecydowanie krótszy, bo obejmował tylko fragmenty dwóch skrzydeł (tych w części pałacowej). Najpierw przeszliśmy się pod Salę Książęcą. W czasach świetności klasztoru to tutaj znajdowały się piece, którymi ogrzewano pomieszczenia wyżej. Później, w czasach wojny w tym miejscu znajdowali się i pracowali robotnicy wojenni.

Piec

Następnie przeszliśmy do pomieszczenia obok. Znajdziemy tam pozostałości dziwnych sprzętów i generatorów prądu. Legendy głoszą, że Niemcy pod klasztorem opracowywali nowe technologie, w tym prototypy LED-ów. Ponoć niektórzy ocalali opowiadają o halach znajdujących się głęboko pod ziemią, w których były zakłady zbrojeniowe, a prowadziła do nich winda pod wieżą klasztorną. Oczywiście wszystko zostało zabudowane bądź zniszczone, więc dziś nikt jeszcze tych miejsc nie odnalazł. Kto wie, może za kilka lat naukowcy odkryją pod klasztorem jakieś skarby? 😉

Wspomniane wyżej pomieszczenie było jednym z tych, do których dostęp mieli praktycznie wszyscy (jak wspominałam, byli tu też pracownicy). Natomiast do kolejnych pokoi, im dalej się szło, tym mniej osób mogło wchodzić. Skrywały coraz większe tajemnice i tylko nieliczni mogli o nich wiedzieć.

Musieliśmy przechodzić częściowo zalanym korytarzem by móc niektóre z nich zobaczyć. W pewnym momencie mija się drobny korytarzyk, od którego odchodzą schody w dół. Dokąd prowadzą? Tego nikt nie wie, bo są zamurowane.

Prawie zalane korytarze
Ceglane korytarzyki, półmrok, tajemnice

Minęliśmy też ścianę, w której ponoć znajdowała się jedna z wind. Raczej nie ta głęboka, prowadząca do zakładów zbrojeniowych, ale na jakieś pośrednie piętra. W każdym razie, jak łatwo można się domyślić, też została zamurowana.

Na końcu długiego i ciemnego korytarza dotarliśmy do małego pomieszczenia, w którym znajdowało się centrum komunikacyjne. Wstęp do niego mieli już wysocy rangą Niemcy. Z tego miejsca mogli nadawać i odbierać sygnały (wzmacniane przez ogromną sieć przekaźników już „na górze”) z całego świata i śledzić wydarzenia wojenne.

Pozostałości Centrum Komunikacyjnego

Na tym zakończyło się zwiedzanie piwnic. Z całą pewnością dowiedziałam się dużo ciekawych rzeczy (chociaż ile w nich prawdy to pewnie jeszcze długo nie będziemy wiedzieć). Klimat był dość mroczny, co sprzyja snuciu rozważań na temat wydarzeń, które mogły się zdarzyć.

I chociaż bardzo mi się podobało, to też jednocześnie jest to miejsce, które najbardziej mnie rozczarowało. Jest takie bardziej na raz, czyli jeśli kiedyś bym wróciła zwiedzać klasztor i byłyby znów dostępne piwnice, to raczej nie skorzystam. Ale jeśli ktoś nigdy nie był, to uważam, że grzechem byłoby nie zobaczyć. 😉

Strych

Ostatnie miejsce, które oglądaliśmy, czyli strych, a dokładniej ta jego część, która znajduje się nad kościołem.

Początkowo byłam nieco przerażona (wyginające się pod naciskiem i trzeszczące deski nie sprzyjają poczuciu bezpieczeństwa), ale ogólnie wycieczka była super. Nasza przewodniczka miała bardzo dużą wiedzę i chętnie nam o wszystkim opowiadała. Nawet zwiedzanie nieco się przedłużyło. 🙂

Strych jest prawie cały drewniany (część ścian jest z cegły), a w większości tym drewnem jest modrzew. To drzewo cechuje się tym, że rośnie duże i mocne, a po ścięciu zachowuje swoje właściwości około 1800 lat! Nie wygina się, nie trzeszczy za bardzo i nie pięka (zakładam więc, że deski, po których chodziliśmy były z innego drewna), a także jest prawie nie do sforsowania przez korniki.

Przy budowie strychu nie użyto ani jednego gwoździa. Bale nakładają się na siebie i tylko w niektórych miejscach konstrukcja wzmacniana jest wbitymi drewnianymi kołkami.

W jednym rogu znajdziemy zabytkowe spiralne schody i wejście po drabinach na dzwonnicę. Podobno jeszcze nie tak całkiem dawno temu był tam dzwon, ale kilku miłych panów postanowiło go sobie zawędzić. Nie przemyśleli tego i dzwon im spadł i się rozbił, ale i tak go wywieźli.

Wejście na dzwonnicę

W innej części strychu jest wielkie koło. Z daleka myślałam, że to jakiś pas materiału, który ktoś niedbale przeżucił przez belki, ale widziałam tylko fragment. Z bliska okazało się, że to po prostu duże, drewniane koło. Z tego co mówiła przewodniczka, służyło do tego by wciągać wodę na strych. Jeden z księży musiał wejść do koła i trochę pomaszerować, a w tym czasie nawijała się lina, która wciągała na górę wiadra czy coś innego z płynem. Przyznam, że na początku myślałam, że przewodniczka sobie z nas żartuje, ale to jednak było na poważnie.

Obeszliśmy górę kościoła i wróciliśmy do punktu, z którego przyszliśmy. Na tym zakończyło się zwiedzanie strychu, a że dla nas była to też ostatnia trasa, to właściwie na tym mógłby się skończyć nasz pobyt w klasztorze, ale postanowiliśmy sobie jeszcze pospacerować po okolicy. Bo klasztor to nie tylko jeden główny budynek, ale kilka mniejszych budyneczków dookoła.

Tereny przyklasztorne

Wychodząc z klasztoru zajrzeliśmy jeszcze do jednego skrzydła na parterze. Jest tam mała wystawa poświęcona… nie wiem czemu. Zobaczymy po trochu wszystkiego: historię klasztoru, wystawę cukru, model mostu w Ścinawie, jakiś fragment torów kolejowych. Wejść można za darmo, więc z samej ciekawości poszłam zobaczyć. Niektóre rzeczy były dla mnie ciekawe, inne mniej, ale generalnie zdziwiło mnie to miejsce.

Przechodząc już do terenów przyklasztornych. Nie ma tutaj za dużo do opowiadania. Wiele z budynków prezentuje podobny poziom co klasztor albo jeszcze gorszy. W niektórych teraz mieszkają ludzie. Kościół św. Jakuba, który znajduje się naprzeciwko klasztoru stoi i niszczeje. Drzwi są zamknięte i nie da się zajrzeć do środka, chociaż pewnie nie ma czego żałować.

Na wprost znajduje się klasztor, budynek po prawej to kościół

Mimo wszystko całkiem miło zrobić sobie taki spacer. Można przejść mury dookoła. Przy klasztorze znajduje się mały park, po którym przyjemnie się chodzi i odpoczywa. Niedaleko płynie też Odra, ale nie udało mi się do niej dotrzeć.

Historia obiektu

Ciężko zwiedza się ten zespół pałacowy bez jakiegokolwiek pojęcia na temat jego historii. Z jednej strony piękne sale, z drugiej totalna ruina. Skąd klasztor miał w czasach swojej świetności tyle pieniędzy i dlaczego teraz wygląda jak straszydło?

Zacznijmy więc od początku (wszystko to co piszę pochodzi z tego co wysłuchałam w trakcie zwiedzania albo ze strony Fundacji Lubiąż, tylko nieco skróciłam):

W 1163 roku za sprawą Księcia Bolesława I Wysokiego do grodu w Lubiążu sprowadzili się cystersi, choć już wtedy był (gród) uznawany za stary. W XIV wieku następuje największy rozkwit gospodarczy i kulturowy opactwa, które dzięki licznym darowiznom i zakupom sięgają od Wielkopolski do Małopolski, przez Śląsk.

Ten rozkwit przerywają wojny husyckie (lata 1428-1432). Dopiero w XVI wieku rządzący zakonem spróbowali odbudować dawną świetność obiektu, jednak tak naprawdę dopiero po wojnie trzydziestoletniej następuje ponad stuletni okres odbudowy.

Na przełomie XVII i XVIII wieku zostaje dobudowanych wiele budynków, w tym pałac opatów. Przebudowano też wtedy wnętrze kościoła NMP, dzięki czemu zyskał piękny barokowy styl. W związku z dobudowaniem części pałacowej, fasada obiektu wynosi 223 metry i jest drugą najdłuższą w Europie! (Na pierwszym miejscu znajduje się klasztor w San Lorenzo de El Escorial w Hiszpanii).

Odnowiona fasada części pałacowej

Niestety, wspaniała historia klasztoru i jego rozwoju kończy się w 1740 roku, gdy Śląsk przechodzi pod panowanie pruskie i fiskalną politykę Fryderyka II (zakon był wtedy bardzo bogaty, co zostało wykorzystane w innych celach przez Prusy, a sam zakon Cystersów przestał istnieć).

Od tamtej pory cały kompleks powoli zaczął coraz bardziej podupadać. Rzeźby, obrazy i inne cenne rzeczy stopniowo wywożono z klasztoru, który też z biegiem czasu pełnił różne funkcje.

Przez pewien czas zaadaptowano w nim szpital dla rodzin arystokratycznych, później różne budynki służyły za stajnię (która została przeniesiona pod zamek Książ – tj. przeniesiono konie), w czasach II wojny światowej, o czym już trochę wspominałam pisząc o piwnicach, odbywała się produkcja na potrzeby wojenne.

Po 1950 roku obiekt nie miał gospodarza, więc narażony był na licznie grabieże, a przy okazji po prostu sobie niszczał.

Prace nad przywróceniem świetności klasztoru rozpoczęto dopiero w 1962 roku. Od tamtej pory powoli remontowany jest cały zespół pałacowy, choć jak widać roboty jest masa i nie wiem czy dożyję czasów, aż go w pełni skończą.

Podsumowanie

Oglądając piękne sale, człowiekowi robi się smutno, gdy widzi resztę klasztoru. Bo to naprawdę OGROMNA budowla, a wiele jej fragmentów wygląda, jakby się miało rozsypać. Bardzo bym chciała, żeby dało radę uratować ten klasztor, ale przy tym tempie prowadzonych prac trochę w to wątpię.

Ja sama zamierzam co jakiś czas wracać, żeby obejrzeć postępy. A to dla klasztoru bezpośredni (niewielki, ale zawsze), zastrzyk gotówki. Ale co jeszcze mogę zrobić to napisać o nim, co właśnie czynię, i zachęcać ludzi do odwiedzenia go.

Nie wiem, czy czujesz się zachęcony. Może widok tych zrujnowanych pomieszczeń Cię odstrasza. Ale jeśli jesteś tym typem co woli piękne przestrzenie, to chociażby te odrestaurowane sale są warte tego, by je oglądano!

Także jeśli Cię tam jeszcze nie było to rozważ wycieczkę do klasztoru. Jeśli byłeś, to możesz co jakiś czas wracać i sprawdzać postępy. 🙂

Z informacji praktycznych:

Zespół pałacowy znajduje się w Lubiążu, około 50 kilometrów na północny-zachód od Wrocławia. Dojazd samochodem zajmie od 40 minut do ponad godziny (zależy, z której części miasta się jedzie). Na miejscu płaciłam 5 zł za parking, ale normalnie jest darmowy.

Jeśli chodzi o inny transport, to z tego co widzę to nie ma tam bezpośredniego połączenia kolejowego czy autobusowego. Pociągiem możemy się dostać do Malczyc (około 10 km od Lubiąża) a autobusem do Prochowic (około 11 km). Trudno mi uwierzyć, żeby nie było tam żadnego dobrego połączenia, także jeśli znasz jakieś to napisz mi proszę. Będę mogła wtedy uaktualnić ten wpis.

Tak jak wspomniałam na samym początku, zwiedzenie wszystkiego zajęło nam 3,5 godziny. Jeśli doliczyć do tego spacer to będzie godzinkę więcej. Łącznie z dojazdem trzeba liczyć, że pół dnia zejdzie.

Jeśli wybierzesz się gdy będzie dostępna opcja zwiedzania piwnicy, to pamiętaj o czymś cieplejszym do ubrania, bo pod ziemią jest znacznie niższa temperatura.

Ceny biletów normalnych wynosiły 25 zł za trasę główną i po 10 zł za piwnice i strych.

Daj znać czy byłeś i jeśli tak, to jak się podobało? Czy będziesz wracać? A może to zupełnie nie Twój typ atrakcji i na pewno nigdy nie wrócisz?

Jeden Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *